dowód na istnienie Boga nie
wymaga niczego więcej i opiera się na solidnym
fundamencie. Ma ten sam punkt wyjścia: fakty istniejące w świecie, w
którym żyjemy. Korzysta z fundamentalnej zasady rozumu i
rzeczy, mówiącej, że przeciwieństwa nie są tożsame. Chodzi tu o
istnienie porządku; poszukiwanie jego wyjaśnienia prowadzi nas do
najwyższej inteligencji.
Argument można krótko sformułować tak: W świecie wokół nas widzimy
rzeczy pozbawione inteligencji, działające w jakimś celu — fakt ten jest
widoczny, ponieważ zawsze — czy też na ogół — działają one w ten sam
uporządkowany sposób, aby uzyskać to, co dla nich najlepsze.
Najwyraźniej te działania nie są przypadkowe, lecz celowe. Ponieważ
rzeczy pozbawione inteligencji nie dążą do celu, jeśli nie zostały
ukierunkowane przez jakąś inteligencję, musimy wyciągnąć wniosek, że
istnieje najwyższa inteligencja, która kieruje wszystkie rzeczy
naturalne ku ich celowi.
Tu natychmiast pojawia się oczywista trudność, że argument ten
zakłada istnienie porządku świata; a porządek ten wcale nie jest faktem
doświadczalnym. Jeśli taki porządek w świecie istnieje, jeszcze go nie
wykryliśmy. Zarzut ten czerpie soki z urodzajnej gleby nieporozumienia,
jakim jest mylenie celowości zewnętrznej i wewnętrznej. Aby wyjaśnić
tajemnicę celowości zewnętrznej, musielibyśmy znać odpowiedzi na
wszystkie pytania dotyczące takich spraw, jak zewnętrzny powód
ugryzienia komara, istnienia węży czy zniszczeń wywołanych huraganem. My
ich po prostu nie znamy, a z pewnością nie znamy ich wszystkich; i
prawdopodobnie nie poznamy ich nigdy. Żądanie, aby taki instrument jak
ludzki umysł dogłębnie pojął plany Boże, jest dość wygórowane. Ten
argument nie wymaga jednak zgłębiania tajemnicy celowości zewnętrznej.
Zupełnie wystarczy, jeśli stwierdzimy, że celowość wewnętrzna jest
faktem. Możemy go poznać — i poznajemy — bez wątpliwości. Wiemy
przecież, że oko jest zbudowane tak, by widziało, a ucho — by słyszało;
że komar gryzie, aby się odżywiać, jadowite zęby węża służą do obrony i
tak dalej. W przypadku piątego dowodu na istnienie Boga taka wiedza jest
wystarczającym punktem wyjścia. Co więcej, nawet jeden przykład
celowości wewnętrznej byłby wystarczający jako punkt wyjścia tego
dowodu. Fakt celowości wewnętrznej całkowicie wystarcza do uwolnienia
tego argumentu od oskarżenia o antropomorfizm, wnoszonego przez
niektórych filozofów. Argument nie domaga się od nas szukania duszy węża
czy komara, aby odsłonić ich motywy, intencje czy plany; wymaga jedynie
uznania faktu stałego porządku przyczyny i skutku.
Tego wewnętrznego porządku nie da się wyjaśnić za pomocą przypadku.
Takie wyjaśnienie jest zniewagą dla zdrowego rozsądku: równie dobrze
mogłoby się okazać, że moje ucho jest organem węchu; w związku z tym
czyż nie jest zaskakujące, że tak wiele zwierząt ma uszy? Wyliczono, że
prawdopodobieństwo jednoczesnego przypadkowego rozwoju trzynastu
warunków bezpośrednio koniecznych do tego, by oko widziało, wynosi 9 999
985 do 15, a przecież ze zjawiskiem tym spotykamy się codziennie!
Jeśli nawet odłożymy na bok głos zdrowego rozsądku, który dla
współczesnego filozofa wydaje się dziwnie podejrzany, to wyjaśnianie
istnienia porządku w świecie jako dzieła przypadku jest błędne z
filozoficznego punktu widzenia. Z pewnością przypadek istnieje. Jest
tylko sprawą przypadku, że oberwanie chmury złapało łysego mężczyznę,
gdy nie wziął z sobą kapelusza; ale gdyby nie miał on powodu, aby wyjść z
domu, i gdyby nie było powodu do deszczu, to z pewnością ciężkie krople
nie rozbijałyby się teraz o gładką powierzchnię jego czaszki. Innymi
słowy, samo istnienie przypadku zakłada istnienie istoty; przypadek jest
tylko zbiegiem dwóch przyczyn usiłujących podążać swymi własnymi
celowościami; jest to przypadłość, która przydarza się istocie, a nie
coś, co ją wyjaśnia lub likwiduje. Jeśli wszystko wydarza się
przypadkowo, to cała natura zostaje zredukowana do poziomu przypadłości;
rzeczy nie są istotnie tym, czym są, lecz tylko przypadłościowo:
fatamorgana może się rozpłynąć przed usiłującym ją zbadać umysłem.
Takie wyjaśnienie nie jest żadnym wyjaśnieniem — jest sprzecznością.
Jest to dobrze nam już znany nonsens wyjaśniania rzeczy doskonałej
niedoskonałą, większej mniejszą albo uporządkowania jego brakiem. Otóż,
mówiąc otwarcie, wyjaśnienie to utożsamia przeciwieństwa: możność z jej
urzeczywistnieniem lub też z brakiem jakiegokolwiek bytu. I stoimy w
obliczu starego dylematu zaprzeczania możności studenta medycyny i
doskonałości doktora lub też zaprzeczania istnienia różnicy między nimi;
a więc wracamy do beznadziejnej próby zaprzeczania faktom.
Współczesny człowiek, skupiony na unikaniu nieskończoności, wcale nie
przejmuje się fiaskiem swojego wyjaśnienia i użyje go śmiało ponownie,
kiedy tylko zamilkną działa rozumu. Na razie rozwiązuje problem,
zaprzeczając mu: porządek świata objaśnia się koniecznością naturalną;
Bóg nie jest konieczny, ponieważ świat jest samowystarczalny. Mówiąc
prościej, oznacza to, że w świecie dostrzegalny jest porządek, a nauka
może się nadal zajmować jego badaniem, gdyż rzeczy są tym, czym są: taka
jest ich natura, są one zdeterminowane przez konieczne prawa fizyki,
które nadają im sposób istnienia i działania; determinuje je sama
natura.
Rzeczywistych problemów nie rozwiążemy, udając, że nie istnieją; a
ten problem jest rzeczywisty. Rozwiązanie oparte na konieczności jedynie
odsuwa sprawę. Skąd bierze się determinacja, ta konieczna skłonność do
określonego działania? Jakie jest źródło konieczności natury i praw
fizyki? Oczywiście to nie wyjaśnia samo siebie, a przypadek też nie
posłuży za wyjaśnienie; jedynym możliwym rozwiązaniem jest przyczyna
ponadnaturalna, inteligencja, która jest najwyższa. Nie wystarczy
jakakolwiek inteligencja. Jeśli bowiem inteligencja nie jest najwyższa,
to nie jest inteligencją, lecz naturą, która posiada
inteligencję, to jest naturą zdeterminowaną, skierowaną ku czemuś,
uporządkowaną tak, aby mogła poznawać. I tu znowu mamy ten sam problem —
skąd pochodzi ta determinacja, ta skłonność, ten porządek? Ta
ostatecznie wyjaśniająca inteligencja musi być inteligencją, a nie ją mieć; nie może być skierowana do poznawania, lecz musi być swoją własną wiedzą.
czwartek, 15 listopada 2012
czwartek, 12 stycznia 2012
Czy Bóg jest w mózgu?
Zainteresowała mnie ostatnio kwestia zalezności/niezalezności Boga względem naszego mózgu. Czy idea Boga to jedynie pewien efekt uboczny ewolucji ludzkiego mózgu? W jaki sposób idea Boga w ogóle istnieje? Czy Bóg istnieje poza ideą? I wreszcie - czy idea Boga będąca wynikiem pracy mózgu odnosi się do realnego Boga, istniejącego poza mózgiem?
Na te pytanie postaram się odpowiedzieć w kolejnych postach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)